poniedziałek, 24 listopada 2014

Wiersz o zagubionej Duszyczce



Lilli"





Mówili na nią "Lilli". Była cicha i uśmiechnięta. Lubiła zwierzęta. Często tańczyła boso gdy padało, ponieważ to jej się podobało i ją podniecało.
Lilli była epileptyczką. Gdy zbliżał się atak, każdego razu przed nim- była namiętnie lizana przez ulubieńca- sunię Tyczkę.
Psina wyczuwała aurę Lilli. Oni naprawdę bardzo się przyjaźnili.
Ataki ich zbliżały, podczas napadów obydwie jęczały.
Lilli niespokojnie, dławiąco, Tyczka-bezsilnie, lecz w tym całym galimatiasie pokrzepiająco.
Koledzy Lilli ataków się bali. Podejść? Przytulić? Porozmawiać? Popytać?
Rodzice Lilli, bardzo się o nią martwili. Co noc gwieździstą do Anioła Stróża o dar zdrowia modlili.
Dziewczynka pomocy szukała na łące, wśród kwiatów, motyli. Łapała chrabąszcze i mrówek tysiące.
Na dziesiąte urodziny pomyślała życzenie, a miała w serduchu to jedyne marzenie.
Gdy dorosła i została kobietą, poznała mężczyznę, wspaniałego Piotra, który był poetą.
Pokochał Lilli nad życie.
Zapewne zadacie pytanie- o czym marzyła wówczas w sekrecie?
Odpowiem Wam, bo to nie tajemnica.
Pragnęła chorować i być rozumianą w miłości, czułości, przy takim właśnie facecie...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz